Przeszkody na drodze do zmian

Przeszkody na drodze do zmiany
Stajesz w obliczu zmiany. Może od dawna się do niej przygotowujesz – ciałem, myślami, duszą. Może nieświadomie czujesz jej zbliżającą się obecność, ale wciąż coś Cię trzyma. Trzyma i staje się przeszkodą w drodze czy kierunku zmian.
Zranienia, których nie widać, ale wciąż w Tobie są. Niewyjaśnione. Niezamknięte. I w końcu podejmujesz decyzję: chcę inaczej. Bo to, co jest, boli. Bo to, co było, już nie pasuje. Ale…
Pełno pytań
Ktoś może mnie nie zrozumieć.
Czy to dobry moment?
Dlaczego teraz, a nie rok temu?
Co, jeśli ta zmiana nie spodoba się innym?
Takie „ale”/pytania nazywam przeszkadzajkami. To myśli, które pojawiają się na drodze do zmiany i próbują przekonać, że może lepiej zostać tu, gdzie jesteś. Że lepiej poczekać, jeszcze chwilę. Jeszcze trochę.
Umysł lubi analizować. Tak jak w matematyce można rozłożyć liczbę na czynniki pierwsze, tak my rozkładamy nasze decyzje na tysiące wątpliwości. Ale po co? Jeśli coś już jest pełne, gotowe do ruchu, czemu na siłę próbujemy to rozdrabniać, dzielić na części, przeciągać w czasie?
Tymczasem w przestrzeni Twojej duszy pojawia się niezgoda
Decyzja już zapadła, wewnętrzna potrzeba zmiany już krzyczy, ale nic się nie rusza. Stoisz w miejscu, czujesz napięcie, które z czasem może stać się chorobą, zmęczeniem, smutkiem. Bo dusza mówi „idź”, a ciało zostaje.
Widziałam to wiele razy – w gabinecie, na ulicy, w codziennym życiu. Symptomy niezgody widać od razu. Czasem ból przychodzi szybko, czasem dopiero po czasie, gdy w końcu się zatrzymasz. Im dłużej tkwisz w zamrożeniu, tym dłuższy będzie proces uzdrowienia.
Twoja dusza podpowiada, gdzie czujesz się dobrze, a gdzie nie. Ale „przeszkadzajki” są silne. Trzymają Cię w miejscu.

Zatrzymaj się
Pomyśl o zmianach, które chciałeś wprowadzić, ale ich nie zrobiłeś. Co Cię powstrzymało? Ile razy analizowałeś, czy warto?
Zmiana to natura

Liść się rodzi, zmienia kolor, odpada. Doświadcza słońca, wiatru, burzy. Przemija, ale jest częścią życia.
A Ty? Czy pozwolisz sobie na zmianę? Czy nadal będziesz ją zatrzymywać?
Bo od Ciebie zależy, czy zostaniesz w miejscu, czy w końcu pozwolisz sobie odetchnąć.
Tak jak liść, obudzi się na nowy, Ty też możesz obudzić się ze snu na nowy w nowym miejscu i w nowym czasie. Pozwól sobie na to.
Czy to jest łatwe? Nie, nie jest, ale też nie jest niewykonalne.
Bo jeśli tak bardzo boli, że nie wiesz co zrobić, to zapytaj, co Ci przeszkadza i dlaczego?
Powodzenia
Odkładanie problemu na później – Dorota Tu i Tam
[…] na póżniej… teraz to za duże dla mnie.”W poprzednim artykule pisałam o przeszkadzajkach – drobnych sytuacjach, które zatrzymują nas przed zmianą. Tym razem chcę rozwinąć […]
asia
Moja historia z perspektywy wydaję się śmieszna. Wiedziałam co ciało robi gdy znajdujesz wymówki. Miałam jedną małą rzecz do powiedzenia, jedno zdanie, że zmieniam jedną rzecz w życiu, która nas oddali i… a może jutro, bo to i tamto… Obudziłam się z bólem brzucha, klatki, pleców , barków… Przecież wiedziałam jak będzie … Ból, brak snu a wystarczyło powiedzieć jedno zdanie dzień wcześniej…
Nie warto czekać, dla duszy nie ma odkładania i poczucia czasu. Coś przeszkadza to robisz, a to jak druga strona to odbierze to nie masz na to wpływu.
Gdyby dusza mogła mówić wprost co robić to nigdy byśmy się niczego nie nauczyli… Ale jak przeginasz to ciało się broni i pewnie dziwi… po co sobie robisz te wszystkie rzeczy…
Dorota
Często, gdy już coś przeżyjemy, śmiejemy się sami z siebie – „przecież wiedziałam, że tak będzie!”. A jednak nic nie zrobiłam. Teraz boli, a mogłam wcześniej to zmienić, powiedzieć… Ale nie, znów pojawiła się wymówka: „nie teraz, może później” – i właśnie tu rodzi się ból.
Ale wiesz co? Przyjdzie moment, kiedy po kolejnym doświadczeniu już nie będzie bolało. I nie będzie powodu, by śmiać się z własnych uników.
Piękne jest to, że dla duszy nie istnieje czas. Chce się wyrazić tu i teraz, a nie za tydzień. 😊
Dziękuję za podzielenie się historią.
Adam
Też miałem podobny problem. Ból ciała, duszy mimo podjętej decyzji. Niby krok dalej a jednak niezrozumienie otoczenia, niemożność przyśpieszenia , czy wewnętrzne rozterki, żeby nie zranić innych albo zranić mniej.
Ale to bez sensu, każde zwalnianie rani nas, bierzemy na siebie ból innych myśląc, że jakoś im pomoże wolniej ale czy na pewno? Udajemy przed sobą, że wolniej mniej boli.
My się zmieniamy, a inni którzy nie rozumieją nadal będą nie w tym stanie blokując nas.
Czasem trzeba kopa na otrzeźwienie bo łatwo się zapętlić i zgubić perspektywę.
Nie wiem czy szybciej to mniej ból bo nie sprawdziłem i już nie sprawdzę. Trudno radzić żeby uwalniać się szybciej bo każdy przypadek inny. Ale ból jest prawdziwy. Im szybciej to zrozumiemy tym szybciej zmienimy swoje życie.
Dziękuję za przypomnienie tym artykułem, że czasem potrzebujemy otrzeźwienia z boku, żeby ruszyć.
Dorota
Dziękuję, że podzieliłaś się swoim doświadczeniem.
Czasem wystarczy jedno słowo, taki impuls, który popycha nas do ruchu.
Warto otaczać się ludźmi, którzy nie boją się mówić prawdy, nawet jeśli bywa trudna. Bo to właśnie te słowa potrafią obudzić i poprowadzić dalej.
Barbara
Chce podzielić się moją decyzją o zmianie. Trochę czasu upłynęło /marzec 2020/, ale emocję powracają. Samo wypowiedzenie na głoś mojej decyzji, było szybkie, jakbym to nie ja mówiła, lecz moja dusza. Powiedziałam krótko: „mam dość takiego życia, odchodzę…”
Ale za nim to wypowiedziałam mijały miesiące, może lata, żeby w końcu odejść. Coś uwierało, przeszkadzało mi, bardziej to czułam niż rozumiałam. Moja waga spadała coraz bardziej w dół, trzy razy do roku byłam chora zapalenia tchawicy, oskrzeli i doszły do tego guzki w piersiach. I tak sobie „żyłam” przecież mam dom, samochód, bardzo dobrą pracę, słyszę myśli o co mi chodzi.
Jak sobie pomyśle przez ile lat mówiłam po cichu w myślach odchodzę, a tu nic stoję i stoję, a raczej tonę. W pewnych momencie odpuściłam z bezsilności i beznadziei, skupiłam się na sobie, tak jak wtedy potrafiłam.
Ale przyszedł Ten dzień, poranny trzask drzwi. Wracam po pracy i pytam dlaczego trzasnąłeś rano drzwiami, prawie szyby wyleciały, cisza … I ja po chwili mówię mam dość.. odchodzę. Wiadomo były różne pytania, deklarację itp. powiedziałam krótko JA JUŻ NIE MAM CZASU.
Szczerze myślałam, że najgorsze przede mną, oj ale się pomyliłam wtedy. Przecież „wybrałam” sobie najgorszy czas początki pandemii, a ja sobie wymyśliłam odejście z dwójką dzieci wtedy 3 klasa i 6 klasa.
Dni ciągnęły się jak miesiące, „przeszkadzajki” oczywiście myśli: sama z dziećmi w innym mieście, wszystko nowe, a nie należę do ludzi lubiących zamiany. Rozmowy z bliskimi, znajomymi… ich myśli, pandemia, kwarantanny na tygodnie, urzędy pozamykane, strach żeby kontaktować się z mecenasem, jak finansowo dam rady. Przecież tu wszystko znam, może potem ….
Zaczęłam planować, co najpierw, pakowanie w kartony życia swojego i córek, wizyta u mecenasa, mieszkanie, praca – po tygodniu od wysłania prośby znalazło się miejsce dla mnie. To było najdłuższe 3,5 miesiąca w moim życiu, ból, płacz prawie co dzień…
Szłam jak koń wytyczoną trasą, do wyjścia …
UDAŁO SIĘ, DZIĘKUJE WSPANIAŁEJ SIOSTRZE –DZIĘKUJE!!!!
Dorota
Historii czekania na „odpowiedni” moment jest mnóstwo.
Wymówek, które każdy logicznie potrafi wyjaśnić i nie ma z czym dyskutować.
Tak, logicznie można wiele wytłumaczyć, „trzeba” poczekać, ale wtedy dłużej boli ciało, nawet jak nie czujesz od razu
.
Ilość rzeczy do zmian na początku przytłacza, a później, po uruchomieniu przestrzenności i tego po co tak naprawdę jesteśmy, oczyszczając, nagle stają mniej znaczące… i to jest ciekawe, bo wtedy możemy więcej.
Dziękuję za podzielenie się Twoim doświadczeniem i odwagą!!!
Do zobaczenia
Dorota