Przykrość, czy jednak cel w radości
Ciekawie zadane pytanie.
Pisząc o zwróceniu uwagi na pozostawione po sobie ślady, nie przypuszczałam, że jedno krótkie pytanie spowoduje moje kolejne pytania. Dlatego moją odpowiedź podzielę na kilka części i umieszczę tutaj, jako osobny, krótki post.
To zależy od…
Pytanie: „A co jak komuś sprawiasz przykrość bo szukać celu i radości?” – podzielę na dwie kwestie.
- Sprawiasz przykrość.
- Szukasz celu i radości.
To zależy czym jest ten cel, bo dla każdego z nas czymś innym i na każdym etapie rozwoju, czy po prostu życia, może być czymś innym.
To po pierwsze.
Po drugie, czy nasz cel musi być zbieżny z celem osób, które są obok?
Czy każdy musi podążać tam gdzie my?
Czy dziś mogę mieć inny cel niż “ktoś”?
Po kolejne, kto jest tym “komuś”. W jakiej relacji jestem oraz czy to, że wydaje nam się, że sprawiam komuś przykrość, tą przykrością jest? I dlaczego tak właśnie myślę?
Czym radość w celu, czy dążeniu do zmian?
Dla kogoś radość, dla innych szczęście, spełnienie.
Jest pełno pytań, bo i odpowiedź nie jest taka prosta.
A takie krótkie pytanie na początku.
Czy każdy musi tak samo
Szukając swojego szczęścia, okazuje się, że często nie jest ono zbieżne z postrzeganiem szczęścia przez osoby obok, że niby to samo a jednak inaczej.
Mamy na początku poczucie, że powinniśmy się do kogoś dopasować, że dobrze jest, to może jednak odpuszczę, po co zmieniać? Odpuszczę, teraz pytanie na jak długo. Czy nie wróci postrzeganie świata i tego, że coś jest jednak nie tak.
To że szukamy celu jest wpisane w naszą duszę, bo szukamy swojego przeznaczenia jako całość, początku energii.
To, że ktoś mówi, mnie to wystarczy co mam, dobrze, Tobie tak, ale mnie niekoniecznie.
Dlatego tutaj jest to pytanie, czy ja mam być w tym stanie, w stanie braku poczucia szczęścia, żeby innym nie było przykro?
Wg mnie nie.
Dlaczego?
Pokochaj z szacunkiem siebie i innych
Na warsztatach mówię bardzo często:
Pokochanie siebie, dbanie o siebie, swój rozwój, to podstawa to jeden z filarów rozwoju osobistego, duchowego.
Nie krzywdźmy, ale nie możemy siebie oszukiwać, że jest dobrze i nie szukać tego co nas woła.
Czyli idziemy na początku pytania.
Czy sprawiam przykrość, czy jednak ktoś mnie chce ograniczyć, bo sam nie ma celowości i nie zmiania się, nie ma w sobie celowości bycia, bo jeszcze musi wiele innych rzeczy doświadczyć.
Właśnie czym przykrość? Dbajmy o innych, ale nie zapominajmy o dbaniu o siebie.
Nie raz widzę jak partnerzy się zmieniają, bo każdy na pewnym etapie doświadcza innych prób i nie zawsze w tym samym czasie w tą samą stronę idą i się rozstają, ale warto by rozstania były w wolności postrzegania swoich potrzeb. To jest cudowne.
Niestety rzadkość, ale… coraz częściej przychodzi zrozumienie.
Jest wielu, którzy po pewnym czasie “wracają” do siebie i dążą do całości radości w podobny, bardzo zbliżony sposób i tego życzę każdemu. Każdemu, by dążenie do swojego celu było spójne z tym “komuś”.
To nie jest przykrość, że chcemy być w radości.
Przykrością jest, gdy nas “ktoś” chce zamknąć w swojej bańce iluzji, bańce zatrzymania czasu, a czas to zmiana, rozwój. Ani czasu ani rozwoju nie ma nikt prawa nam ograniczać.
Jakie są Twoje odpowiedzi?
Mam nadzieję, że pytania zadane w tym poście pozwolą Wam zadać sobie pytania.
Czym dla mnie cel życia i czy musi być taki sama jak “kogoś”?
Czy jest ten”komuś” komu myślę, że robię przykrość? Czym ta przykrość dla niego i dla mnie.
Serdecznie dziękuję za zadanie pytania i przeczytanie artykułów.
Dodaj komentarz